poniedziałek, 18 maja 2015

1. Poniedziałek pierwszy kwietnia...

Dzisiejsze opowiadanie dedykuję mojej najukochańszej przyjaciółce - Martynie. Za to, że zawsze mnie wspierasz i jesteś obok, kiedy tego potrzebuję, chociaż dzielą nas setki kilometrów ♥ I za to, że tak mocno przekonywałaś mnie do założenia tego bloga. Dziękuję, że jesteś.

Dopiero zaczynam z opowiadaniami, więc liczę na wyrozumiałość. A teraz zapraszam do czytania ;) 

~Lexi

Dziś jest pierwszy kwietnia. Pogoda jest prześliczna, temperatura wysoka, ale delikatny wiatr sprawia, że jest bardzo przyjemnie. Ptaki wyciągają swoje łepki w stronę świecącego słońca i nucą delikatną i cichą melodię. Siedzę na tarasie delektując się tym wspaniałym dniem. Rozmyślam o tym, że niedługo wróci mój mąż. Pojechał niedawno w delegację i miał wracać za trzy dni, czyli dzisiaj – w poniedziałek, pierwszego kwietnia. W przemiłej bezczynności przerywa mi pukanie do drzwi. Czyżby to on? Nie, wydaje mi się, że nie, miał wrócić dopiero po 19. W szybkim tempie docieram do korytarza, a radość z tego, że może jednak zobaczę mojego męża już teraz przepełnia moje serce. Otwieram drzwi i zauważam w nich moją przyjaciółkę ze strapioną miną.Jej oczy są spuchnięte i czerwone, na policzkach widać ślady strużek łez. Musiała długo płakać. Radość i nadzieja powoli ulatuje.
 

- Cześć Savannah, jak się masz? – pytam
 

- Cz..cześć Mackenzie.. Mogę wejść? – cichutko odpowiada pytaniem.

- Jasne – odpowiadam – coś się stało?
 

- Kenzie – mówi dotykając mojego ramienia – William… on… miał wypadek… jak wracał odcinkiem drogi, który przecinają tory, w jego samochód wjechał pociąg… i…i… - wydusza z siebie szybko
 

Milczę. Informacja bardzo powoli dociera do mojego mózgu. Staję jak wryta, mój wzrok przesłania wiele czarnych plam. W porę udaje mi się złapać futryny drzwi.
 

- Savannah, błagam powiedz mi, że to żart… błagam… przecież dzisiaj jest pierwszy kwietnia! Dzisiaj jest prima aprilis! SAVANNAH! Błagam… - szepczę a z moich oczu ulatują słone i gorące łzy.
 

- Musimy tam pojechać… do szpitala. Tak mi przykro Mackenzie…
 

Przemierzam białe korytarze szpitala. Wszędzie dookoła krzątają się pielęgniarki w białych fartuchach i co rusz obok przechodzi lekarz niosący w rękach kartę pacjenta. Zatrzymuję się pod salą ‘’104’’, gdzie w tym momencie operują mojego męża. Z nieobecnym wzrokiem i napuchniętymi od łez oczami siadam na krześle naprzeciwko pokoju. Moja przyjaciółka kręci się gdzieś obok i ciągle szlocha. Nie liczę czasu, daję łzom swobodne ujście w kącikach moich oczu. Nie wiem czy mija 5 minut, czy godzin. Czekam. Z sali wychodzi lekarz, a obok niego pielęgniarki pchające szpitalne łóżko z zakrytym ciałem mojego męża. Staram się myśleć, że to specjalnie, że może takie są procedury, lecz po chwili przede mną staje chirurg.
 

- Przykro mi Pani Lewis… nie udało nam się go uratować…Odniósł zbyt poważne rany wewnętrzne, a jego mózg został uszkodzony… przykro mi… - mówi i dotyka mojego ramienia w geście współczucia i odchodzi

Jego słowa przygniatają mnie. Upadam na kolana, przed moimi oczami zaczynają przesuwać się obrazy z naszego życia. William w białym garniturze wyciągający do mnie swą silną dłoń przed ołtarzem i zakładający na mój serdeczny palec prawej ręki złotą obrączką z napisem ‘’Zawsze’’, jego biały uśmiech i przenikliwe błękitne oczy. Widzę jak tuli mnie do siebie i szepcze do ucha : ‘’Spokojnie, jestem przy Tobie, nie masz się czego bać’’ i w końcu William sprzed trzech dni machający mi z samochodu przed swoim ostatnim wyjazdem … a ja ciągle klęcząc uświadamiam sobie, że jego już  nie ma. Nigdy więcej nie zasnę i nie obudzę się w jego opiekuńczym uścisku, nie poczuję smaku jego ciepłych i miękkich warg, nie zmierzwię jego blond czupryny, a nasze nienarodzone dziecko nigdy nie pozna swojego ojca i osoby, która była jedynym moim światem. Coraz więcej łez spływa po moich policzkach, a z ust wydobywa się głośny szloch. Dziś jest poniedziałek, pierwszy kwietnia, dzień , w którym straciłam wszystko…





Dzieeeeń doobry c;

Dzień dobry wszystkim, 
Tak jak wielu moich znajomych i ja zakładam swojego bloga. Nie ma on określonej tematyki. Będą się na nim pojawiały opowiadania mojego autorstwa. Jak często? Postaram się jak najczęściej, ale czasami ciężko pogodzić szkołę z pisaniem ;) A więc, to chyba na tyle, mam nadzieję, że Was zaciekawi, ale jeżeli nie to, cóż mogę powiedzieć? 
Zapraszam! 
~Lexi